Obawialiśmy się pogody, ale nie było tak źle. Może nawet lepiej, niż miałoby być za ciepło. Zresztą, to nie pogoda ma się dostosować do naszego widzimisię, tylko my do niej. Tak w sumie prościej.
Na turniej do Jadowa zgłosiło się aż jedenaście drużyn, które zostały podzielone na dwie grupy. My wylosowaliśmy grupę składającą się z pięciu drużyn i nawet udało nam się zająć w niej pierwsze miejsce, wygrywając z Tłuszczem (2:O), Urlami (9:0), Myszadłami (2:0) i remisując z Mokrą Wsią (1:1). Wszystko było na dobrej drodze. Dziewczyny (nie wszystkie) przecież w pamięci miały turniej z poprzedniego roku, w którym to niespodziewanie zajęły pierwsze miejsce. Teraz, tak myślę, też tak chciały, nawet bardzo, może nawet za bardzo.
W meczu o finał (ze Stryjkami) zdecydowanie dominowaliśmy, ale dziewczyny nie potrafiły umieścić piłki w siatce. Okazji było dwa tuziny, jak nie trzy. No to jak nie my, to zrobiły to zawodniczki ze Stryjek, a my zamiast im w tym przeszkodzić, to nawet bardzo pomogliśmy; czyli bramka po naszym błędzie. Czy niewykorzystane okazje się mszczą? No cóż.
Ale został nam jeszcze mecz o trzecie miejsce z drużyną z Mokrej Wsi. Czyli dziewczynami, z którymi już zremisowaliśmy w grupie. Tym razem chcieliśmy wygrać, ponieważ w poprzednim meczu zabrakło nam szczęścia. Ogólnie, od razu dodam, że nam ogólnie zabrakło szczęścia i wykończenia bardzo wielu stuprocentowych akcji. Gdyby nie to, drugie miejsce gwarantowane.
Mecz o trzecie miejsce to podobny scenariusz jak w meczu poprzednim, z dogrywką i naszym błędzie. Karne były blisko. No nic. Zabrakło sił, chłodnej głowy pod bramką, pewnie Karoliny, która była naszą gwiazdą i potrafiła strzelić decydującą bramkę w trudnym dla drużyny momencie, szczęścia (przecież niektóre drużyny je miały, a wcale nie powiem, że były lepsze) i może czegoś jeszcze.
Tak czy siak wielkie brawa dla dziewczyn. Miło patrzeć, że chcą i robią niesamowite postępy, i wiedzą nad czym jeszcze pracować, jeśli tylko będą miały ochotę. To ważne. Ja jestem z Was dumny!! Słyszą?
Krzysztof Załęski